Honoru bronią Znicz i Śniardwy

2017-05-04 08:30:56(ost. akt: 2017-05-06 08:32:55)
Choć był to mecz sparingowy, zacięta walka trwała do ostatniej sekundy

Choć był to mecz sparingowy, zacięta walka trwała do ostatniej sekundy

Autor zdjęcia: Kamil Kierzkowski

Miłośnicy piłki nożnej z naszego regionu po minionej kolejce mogą mieć mieszane uczucia. Bo choć kolejne zwycięstwa na swych kontach odnotowali zawodnicy Znicza Biała Piska i Śniardw Orzysz, to jednak pozostałe ekipy zaliczyły porażki. I to dość bolesne.
Chcąc zacząć od dobrych informacji, nie sposób nie wspomnieć o niesamowicie istotnym komplecie punktów, który przed własną publicznością zgarnęli reprezentanci Białej Piskiej. Najwyżej sklasyfikowana drużyna naszego powiatu (jedyny zespół walczący na szczeblu IV ligi) mierzyła się 29 kwietnia z doskonale znanymi im rywalami z Rominty Gołdap. Ich koledzy spod obwodu kaliningradzkiego od początku sezonu są jedną z kluczowych ekip w wyścigu o podium tabeli.

Podopieczni Ryszarda Borkowskiego zdawali sobie sprawę z powagi sytuacji. Po ostatniej porażce z liderem (GKS Wikielec), aspiracje do strącenia Znicza z drugiego miejsca w stawce coraz wyraźniej przejawiała Unia Susz (a tuż za nią - MKS Korsze). Jakikolwiek podział punktów zaowocowałby więc spadkiem.

Czerwono-zieloni w sobotę dzielić się jednak nie zamierzali. Udowodnili to już chwilę po pierwszym gwizdku sędziego, gdy wyraźnie zaspanej linii defensywnej gości zimny prysznic zapewnił w 3. minucie Łukasz Tercjak. Po tak błyskawicznym otworzeniu wyniku wzmógł się apetyt bramkowy kibiców, którzy jeszcze goręcej dopingowali swych piłkarzy. Jak się okazało - tak szybko jak się zaczęło, tak szybko i się skończyło. Murawa w Białej Piskiej stała się wprawdzie areną zaciętej, często brutalnej wręcz rywalizacji, lecz tego dnia futbolówka ani razu nie załopotała już w siatce.

Dzięki skromnemu, lecz kluczowemu zwycięstwu, Znicz zgarnął 3 punkty, a trenerowi Borkowskiemu pozostało szykować plan pod najbliższe, wyjazdowe starcie w Korszach.

Kryzys? Jaki kryzys?

Wszystko wskazuje na to, że trudne chwile, które w okresie jesienno-zimowym przechodziły Śniardwy Orzysz, są już daleko z nimi. W zespole, którego zmorą do niedawna były liczne osłabienia, obecnie wyklarował się stosunkowo solidny fundament kadrowy. Na nim z kolei, prowadzący orzyszan trener Bartłomiej Koniecko zdołał zbudować maszynę, która wiosną do tej pory działa bez najmniejszego zarzutu. Nie inaczej było i 30 kwietnia, gdy zielono-niebiescy rozprawili się w Górowie Iławieckim z miejscową Cresovią (2:4).

- To był ciężki mecz. Gospodarze nieoczekiwanie łatwo władowali nam dwie bramki, na które nie potrafiliśmy przez jakiś czas odpowiedzieć. Później karta się odwróciła: dwukrotnie ich golkipera pokonał Dawid Skalski, a na listę strzelców wpisali się też Konrad Olszewski i Jan Sidorowicz - słyszymy w obozie Śniardw.

Ostatnią porażkę orzyszanie odnotowali 29 października (ich "katem" byli liderzy - Błękitni Pasym). Bilans, jakiego dorobili się od owej przegranej, mówi sam za siebie: 7 zwycięstw i ledwie 1 remis. Aż 21 bramek strzelonych, straconych - 5.

Śniardwy, które spędziły zimę na granicy strefy spadkowej, plasują się obecnie już na 5. lokacie i kontynuują marsz ku czołówce. Czy podopieczni trenera Koniecko w kolejnym meczu znów wskoczą wyżej? W najbliższy weekend będą mieli ku temu doskonałą okazję: do Orzysza przyjedzie wówczas wyprzedzający ich o ledwie 2 punkty w ogólnej klasyfikacji Wilczek Wilkowo.

Dodatkowej pikanterii spotkaniu dodaje fakt, że jesienią rywale pokonali naszych 1:0. Trudno o lepszą okazję do rewanżu, tym bardziej, że wraz ze wzrostem pozycji Śniardw w "okręgówce" rośnie także liczba kibiców przypadających na metr kwadratowy orzyskiej trybuny.

Trudne chwile Mazura i MKS

Optymistycznym bilansem nie mogą się niestety pochwalić piłkarscy reprezentanci Pisza. Podopieczni Adama Ożarowskiego 29 kwietnia ulegli na własnej murawie wiceliderom z Pisy Barczewo. Porażka 1:3 była dla Mazura już szóstą w tym roku. Jedyne punkty, które zawodnicy stolicy powiatu zdobyli wiosną, wynikają z jednobramkowego triumfu nad Granicą Bezledy.

Okazji do świętowania w ostatnim czasie jak na lekarstwo również w trzecim naszym zespole na szczeblu klasy okręgowej. MKS Ruciane-Nida, po dość dobrym początku sezonu, obecnie cechuje tendencja spadkowa. Kolejny cios punktowy niebiesko-biali otrzymali w zeszłą sobotę za sprawą "powracających do życia" piłkarzy SKS Szczytno (do niedawna podopieczni Mirosława Zyśka konsekwentnie okupowali dno tabeli). Szczytnianie nie okazali się zbyt gościnni, wygrywając aż 4:0, jednocześnie spychając MKS na przedostatnie miejsce w stawce.

Obu naszym zespołom bez wątpienia potrzebne jest zwycięstwo. I nie tylko z oczywistego względu na punkty, ale i na morale. Triumfy zawsze uzdrawiają atmosferę, a bez niej spadek do a-klasy może nie być jedynie czczą pogróżką, a faktem.

Sinusoida Fortuny

Jedyny z naszych zespołów rywalizujący w piłkarskiej klasie B, Fortuna Wygryny, w dość nietypowy sposób przypomina tegorocznym maturzystom o pojęciu sinusoidy. Po niedawnym, sensacyjnym pokonaniu murowanych faworytów - Pogoni Banie Mazurskie (wówczas 1. miejsce w tabeli), nasi reprezentanci ulegli na wyjeździe (2:1) Kowalakowi Kowale Oleckie. Utratę punktów trudno jednak uznać w tym przypadku za porażkę.

Zawodnicy Fortuny zaprezentowali się z bardzo przyzwoitej strony, narzucając twarde warunki gry sklasyfikowanym wyżej przeciwnikom. I choć tym razem się nie udało, to Wygryny mają prawo w dobrym nastawieniu szykować się do zbliżającego się boju z Tytanem Łankiejmy.

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5