Znicz przed finałem Trylogii Warszawskiej. Co pokaże Legia?

2019-09-30 10:06:49(ost. akt: 2019-09-30 12:12:00)
Mateusz Jambrzycki (w środku) wywalczył kolejny rzut karny w sezonie, który pozwolił Zniczowi odwrócić losy meczu z Ursusem

Mateusz Jambrzycki (w środku) wywalczył kolejny rzut karny w sezonie, który pozwolił Zniczowi odwrócić losy meczu z Ursusem

Autor zdjęcia: Łukasz Szymański

FUTBOL || Po cennych triumfach nad Polonią i Ursusem, Znicz Biała Piska podejmie u siebie 5 października kolejną z III-ligowych ekip Warszawy, czyli rezerwy słynnej Legii. Jaki finał jesiennej trylogii napiszą podopieczni trenera Borkowskiego?
Jeśli któryś z kibiców czerwono-zielonych czuje sentyment do stolicy Polski, to mijające ostatnie 3 tygodnie muszą być dla niego szczególne. 21 września Znicz pokonał u siebie po ambitnej walce warszawską Polonię (2:1, utrapieniem "Czarnych Koszul" okazał się Maciej Famulak). W minioną sobotę swą wysoką formę ekipa z Białej Piskiej potwierdziła i na Mazowszu.

Pojedynek z Ursusem nie rozpoczął się jednak po myśli najwyżej sklasyfikowanego zespołu powiatu piskiego. — Daliśmy się zepchnąć do defensywy. A jakby tego było mało, to już w 8. minucie popełniliśmy błąd przy wyprowadzaniu piłki. W efekcie Adam Radzikowski musiał sięgnąć po nią do naszej siatki — słyszymy w obozie Znicza.

Czerwono-zieloni ruszyli do odrabiania strat i... ich trud został nagrodzony. Kolejny w tym sezonie rzut karny wypracował Mateusz Jambrzycki, a "jedenastkę" na wyrównanie zamienił bezlitośnie Andrzej Kosiński. Mecz rozpoczął się na nowo. A właściwie ostra wojna, podczas której sędzia miał pełny gwizdek roboty (żółty kartonik obejrzało z bliska aż 6 zawodników). W napiętej atmosferze nerwy na wodzy udało się utrzymać m.in. Bartoszowi Giełażynowi. Niesamowity, indywidualny rajd przez pół boiska wywołał serię oklasków wśród kibiców Znicza, zaś wykończenie akcji (minięcie bramkarza i spokojne skierowanie futbolówki do siatki) uciszyło trybuny po stronie fanów Ursusa.

Niewiele brakowało, a w doliczonym czasie gry podobnej sztuki dokonałby i Marcin Fiedorowicz. Utalentowany 19-latek również zdołał ograć golkipera Warszawy, lecz - w ostatniej chwili - został zablokowany przez obrońców.

— Na pewno mogliśmy wygrać wyżej, ale strzeliliśmy jedną bramkę więcej od przeciwnika i ten wynik też nas cieszy — mówi Ryszard Borkowski, trener Znicza. — Determinacja i zaangażowanie przyniosły oczekiwanie skutki. Zrealizowaliśmy nasze założenia przedmeczowe, zdobywając cenne trzy punkty na trudnym terenie. W pierwszej połowie pozwoliliśmy rywalom na zbyt wiele. W przerwie za Pawła Kossyka wszedł Patryk Gondek, a my postawiliśmy sobie za punkt honoru wyjść wyżej, nie pozwolić rywalom tak łatwo rozgrywać piłki od tyłu. Po golu Bartka Giełażyna Ursus się otworzył, mieliśmy kilka fajnych kontr — podsumował szkoleniowiec.

W starciu między Białą Piską a Warszawą utrzymuje się wynik 2:0. Czy uda się utrzymać "zero z tyłu"? O tym zadecyduje trzeci z rzędu pojedynek ze stolicą (w postaci rezerw słynnej Legii). Znicz rozegra go u siebie 5 października (start o 14:00).

— Na poprzednim meczu z rezerwami Legii mieliśmy rekordową frekwencję — mówi Jacek Jankowski, prezes Znicza. — Mam nadzieję, że w sobotę będzie pełny stadion, a zespół będzie czuł wsparcie kibiców. Zapraszamy fanów piłki z całego regionu, bo takie mecze w naszej okolicy są rzadkością. Po to chcieliśmy grać w III lidze, by sprawdzać się z mocnymi rywalami i dawać emocje.

Kamil Kierzkowski
k.kierzkowski@gazetaolsztynska.pl

Więcej informacji z muraw naszego powiatu w najbliższym, piątkowym numerze Gazety Piskiej.

Obrazek w tresci


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5